W przestrzeni
Owianej mrokiem
Widzę, jak gdyby
Spoglądał na mnie
Mój wewnętrzny duch;
Już tylko jego się nie boję...
Fałsz i odraza
Błąkają się po ulicach,
Szukają kolejnych ofiar...
Wychodzę nocą na spacer
Przyjrzeć się bliżej wrogom
Nauczyć się żyć
Wśród nich...
Czuję chłód,
Przed którym chowa się życie,
A w oddali krzyk;
Zapach boleści i ran...
Tylko tak wszystko to trwa,
Blask dnia odbiera sens.
Nieskalana cisza,
By zagłuszył ją płacz...
Czekam,
Aż przyjdzie do mnie;
Obejmie delikatnie
Zimnym ramieniem śmierci.
Już czuję ten lekki oddech,
Z którym dusza ulatuje
W poszukiwanie niezbadanych miejsc...
Został tylko
Szczery grymas dawnej twarzy,
Znany mi zapach,
Puste spojrzenie;
Jednak strach...
Słodki szept,
Czuły dotyk;
Było coraz lżej,
Gdy rozstawałam się z ciałem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz