Zabiłam człowieka.
Zabijam go codziennie.
Uświadamiam sobie nieistnienie.
Bo kto wie, jak mam na imię?
Może pamięta ktoś,
Przez przypadek kojarząc tylko
Jako byt bez kwintesencji
Sam w sobie będący wyróżnieniem.
Zabiłam człowieka.
Co dzień ginie ktoś z mojej ręki.
Jakby w świecie moich decyzji nie miał szans na przeżycie.
Jakby miał nie narodzić się nigdy,
Skreślony z listy osób niezbędnych.
Nikną, choć nieświadomie
Nie doznają nigdy braku godności.
Za to ja, uśmiercając się codziennie,
Skrywam pragnienie o istnieniu,
Gdzieś chociaż.
By pamiętał ktoś choć namiastkę mnie.
Zabiłam w sobie człowieka.
Lecz czy śmierć nie jest drogą do nowego życia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz