Przez łzy
Wypłukać z siebie to, co najgorsze.
Gdyby tak słone wody mogły unieść mnie,
Martwe morze, w którym nigdy nie utonę.
Życie największym jest zagrożeniem.
Jak ryzyko;
Uniknąć mogą go tylko tchórze.
A wycofać się?
Zrezygnować?
Jeśli brak tchu zabrania mi nawet uciec?
Martwe morze.
Tworzę go, odpływając w niepamięć.
Kropla rosy o poranku
Niewinnie spływa po płatkach róż.
Jedna kropla
O jednej tylko porze dnia.
Tak ulotna, wydawać by się mogło.
Nadaje słodyczy spragnionej przyrodzie,
By w niecierpliwości czekała następnego przyjścia.
Martwe morze.
Nie napoi, nie utopi nikogo.
Gdyby tak słone wody mogły unieść mnie.
Tworzę je, odpływając w niepamięć.
Kropla rosy o poranku.
Czy odnajdę w sobie choć odrobinę słodyczy,
Byś w niecierpliwości czekał następnego przyjścia?
Jedna kropla
O jednej tylko porze dnia.
Tak ulotna, to nie złudzenie.
Boję się, że zamarznę przy niej.
Przez łzy
Wypłukać z siebie to, co najgorsze.
Być tą kroplą słodką, jedną na tysiące.
Unieść się na Morzu Martwym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz