Po drugiej stronie muru
słyszę niewyraźnie
słodki głos nierozsądku.
Umyka, wyślizguje się z rąk
kłębek powietrza
o smaku rozkoszy.
Mgła przesłania właściwą ocenę,
sprawia, że zaufanie samo w sobie
nie ma racji bytu.
Ogołocona,
odziana jedynie w przewinienia
ozdobiona topniejącym woskiem
gaśnie światłość,
zanika jedyne, co potrafię wzniecić.
Tęsknota prowadzi do obłędu,
w ciemności już nie odnajdzie mnie
opiekun słońca,
dawca uśmiechu.
Czy zechce?
Byle ogień pożarł mnie, nim zdążę utonąć.
Czy usłyszy?
Jestem głucha bez jego uszu.
Ogołocona,
odziana jedynie w ciepły dotyk
będący wszystkim w nicości.
Czy wystarczy,
by wznieść się,
przelecieć na drugą stronę muru?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz