Słowa, duszone w sobie od samego początku,
wypływają w czasie sztormu.
Milczenie uległo pokusie.
Łagodne, jak dotąd, zaostrzyło zaognione.
Próba ratunku nie wyprowadziła z pojedynku
o powagę lub jej niekonieczność.
Dwadzieścia cztery godziny milczenia,
dwudziesta piąta odwraca ster we właściwym kierunku.
Gest - choćby wymuszony,
ucisza fale, przywołuje do porządku
zmąconą pogodę,
przywołuje prawidłowy rozkład dnia.
Słowa, duszone w sobie od samego początku,
wypływają wyłącznie nieme, wmieszane w powietrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz