poniedziałek, 12 czerwca 2017

815. M.A.K.B.A.

Nakryte do stołu! Wołam moich rycerzy
według starszeństwa, mają swoje miejsca
w pierwszym pałacu pamięci - jadalnia, pośrodku
pustej przestrzeni okrągły stół. Nie bez powodu
nagość ścian, istny burdel, przyzwoitkę odesłałam

jeszcze przed śniadaniem. Teraz możemy pogadać,
ale zanim, niech się wam jeszcze przyjrzę
w razie sztucznych piegów (choć dwoje z was ma
rudość pod skórą) mogę kogoś wymienić.

Albo nie - wszak oznajmiłam:
jedno z was mnie zdradzi, a będzie to
ten (lub ta, o niebo bardziej
prawdopodobna alternatywa), który jadał tu na co dzień
i dobrze wiesz, że będziesz to ty, Lancelocie,
że korona cię nie dotyczy, bo lekką ręką
rozporządzasz królestwem, kocham
dostojeństwo, z jakim utraciłam Ginewrę,

lalkę za trzydzieści srebrników. Dopiero teraz widzę -
na blacie stoi ktoś, kogo jeszcze nie znam.
Podeszwy chodzą po obrusie, czują się 
jak u siebie, są tu od 
czwartego czerwca, to one przebaczają
stłuczone kieliszki, mają nas za kochanków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz