Strony
- Strona główna
- O mnie
- „Biały i Czarna”
- LubimyCzytać
- Nowa Fantastyka
- Kreatywni
- Penana
- ResearchGate
- Magazyn „Biały Kruk” (numer specjalny)
- Ekstrakty. Tom drugi (Fantazmaty)
- Obcość (Zapomniane sny)
- Magazyn „Biały Kruk” (redakcja i korekta)
- Beza wśród korzennych ciastek
- Połów. Poetyckie debiuty 2019
- Sztuka jest kobietą
- Suplement (2017–2021)
piątek, 22 grudnia 2017
875. Stopniowanie
przestrzeni kosmicznej z punktu widzenia
ptaka o trzech skrzydłach. jedno przyniósł zza morza
gdzie dwa jest zbyt parzyste
by wyłuskać z niego zaspokojenie
na czas przeszczepów głowy wody bieżącej
odchodzącej (w przyszłość?) suszy i powodzi
o których tyle wiem co kości o ciele:
moja tarcza i moja moc
on jest mym bogiem
nie jestem sam
jest ktoś komu ślina na język nie przynosi
jest daleko
i na zewnątrz
w fazie rozkładu
szkice mi rozwiał zmoczył płótno
mleczne drogi zlały się w jedną
wstecz
ku instynktom
środa, 20 grudnia 2017
874. [felieton to wiersz wprost]
a ja wolę nawlekać cię powoli
włóczyć kijem po skostniałych szmaragdach dzieciństwa
gdy nie znając abstrakcji destylowałeś z dziewczynek
kompleks jeden za drugim, aż wyrosły na
koneserki historii, w których pełno
miłości kochanek kochanków prześladowanych dziewic
mdlejących w ustronnych altanach (masz i na koncie
Emmę Bovary?) a ja wolę jak przedrzeźniasz
głos Pasterza na Baraniej Górze. nie wiedziałeś
jeszcze, że jesteś setną zagubioną
dopiero gdy chmury oplotły cię wokół nóg
mogłeś patrzeć w dół, lecz mało w tym było widzenia.
dziś przyłapujesz mnie na podglądaniu
pod powiekami. wolę jak obnażasz
obwolutę źrenic
wtedy mogę rządzić się twoimi prawami
wtorek, 19 grudnia 2017
873. (Niespełna) św. Guido Fawkes
sobota, 16 grudnia 2017
872. Historia magistra vitae
gdy bawiliśmy się żołnierzykami
graliśmy w strzelanki na zmianę tracąc ochotę
na sprawdzian z drugiej światowej pierwszego września
smutne dzieci idą korowodem z głowami pod prąd
dziewczynka w przyciasnej spódniczce myśli o tym że już wkrótce
urośnie jej biust w przyszłym roku szkoła średnia
więcej dat dziennych w których nie uwzględniono
czterech nieznanych i dziadka ze strony mamy
jak w okopach modlili się do Świętej Trójcy
niech kiełkują po nas zboża na chleb nasz powszedni
niech pociągnę za ostatni w tym świecie spust
piątek, 15 grudnia 2017
871. Święta wojna
objawienie - jestem, która pyta
o odłamki lustra wbijające się
w stopy przy przekraczaniu progu
pokoju
w każdym widzę jeden i ten sam znak powątpiewania
870. 23:59
gęsia wgryza się w rękaw, gdzie trzymam jeszcze
ospę alergię poparzenie piątego stopnia
na widok konia w galopie maluje mi estetykę
ciał obcych - kocham nienawidzę migracji
cząstek elementarnych, z którymi hipokryzyjnie
zestraja się mój układ dźwięków
na jedno kopyto pisanych pospiesznie
lecz z powołania, wszak powiedział
człowieku masz minutę by przemówić ludzkim głosem
niedziela, 26 listopada 2017
869. Wszystko, co pragniesz usłyszeć
głosie poznaję że dzień należał do tamtych
stalowych nerwów choć łamliwe kości
i potomny pod sercem to defekt za którym tęskni
twój implant wspomnień pragnie krwi z obdartych kolan
modlących się do lepszego bo zstąpił by cię dotknąć
zjeść przy twoim stole przepocić koszulę
a mimo to znaczę więcej gdy całujesz mój przydział powietrza
szukasz serca zmyślonego na potrzeby
społeczności odosobnionych jednostek
ich pustynia nie kończy się
na pytaniu o dystans fizyczny
raczej wzmaga wraz z kolejnym ziarnkiem w oku
i niewidzialnym podmuchem o niebo czulszym w objęciach
jeśli nie chcesz lub nie chcesz przejdę na stałe w tryb uśpienia
sobota, 25 listopada 2017
868. Kamień, papier, etiuda nożyc
jego lewej ręki już w przedbiegach twardej
ostrej lub łatwopalnej - znasz tę
zabawę 3 plus jeszcze sprzed wieku dojrzałego
sprzed czarnych marszów białogłów dekada
spycha cię na background piaskowych dworów
kocich toalet zapach gryzie strupy na łokciach
barytonem żywi się echo zna twoje pierwsze
spacery pod spódniczkę zna schowane pod palcami
ślady genów kreślone podatnością na uszkodzenia
niedziela, 19 listopada 2017
867. Ubi sunt
w wyjałowionej czerni. Świeci tylko
przy okrzykach, samogłoskach,
badaniach żołądka, chyba mylę
paruzję z dydaktyką, zgodnie z którą
czarne jest w modzie, a białe nie farbuje
na czysto. Dało się zaznaczyć
przy pierwszej komunii - spływało po rękach
splecionych ciasno, nie za równo,
byle nie do modlitwy, a raczej na przekór
równaniom kwadratowym ujęciom
wszystkich tych, których jak miało kiedyś nie być,
tak złośliwie nie są, odbijając się zaledwie
od pierwszego producenta luster.
środa, 15 listopada 2017
866. Mat' Syraja Zemlja
za pannę z Nazaretu płakały na polach malowanych
babki matek córki uczyły pierwszych inicjacji
oswajania z gołym niebem wstydliwym za obłokiem
od rabunku drzewa poznania rośnie nas
starczy na zimę stulecia gąb do wykarmienia
do złożenia ptaków ognistych na wilgotnej ziemi
wtorek, 14 listopada 2017
865. Windą do nieba
w Stanach Zjednoczonych Europy - gdzie nasiona moje
niósł wiatr godzin siedem kiełkowały w piachu
błogosławiąc słoną polewkę miejsce zagrzał sobie
protoplasta Kołodziej bez grosza przy duszy
bez duszy przy groszu za trzy odpusty kolejka ruszyła
o trzy kroki wstecz nie uwzględniając ubogiej
uwzględniając ciche i smutne kwiaty pustyni
zbyt głośne w kolorze
czwartek, 9 listopada 2017
864. Nie sługa
w groźbie samospalenia pewnej chłodnej nocy
gdy okruchem wypełniam przerwy między żebrami
kradnąc oddech obiektom westchnień
kolegi kardiologa niech szukam życia od środka
niech marzną opuszki na skórze lewej piersi
oderwane od źródła choć pewne że jest
dobija się do niewłaściwej strony wszechrzeczy
niedziela, 5 listopada 2017
863. Konno przez łono Abrahama
farbowani goście, bujne ich ogony mają dar
przeganiania wymuszonych kołtunów
na wypłukanej głowie zadeptane wieńce
kwietnie już nie koronują leśnej dyrygentki
o łamliwych paliczkach gałązkach bez tkanki
szorstkich latem zimą czuły tylko mech
na policzku uczłowiecza krzew winny
grzybów w Hiroszimie w smaku wata jak chmura
z komina biała tylko przy habemus papam
z ogniska wzywa Wielki Mały Wóz
strącony ze sklepienia Helios zapowiedział mi noc
na więcej niż jedno kopyto
piątek, 3 listopada 2017
862. Not our cup of tea
wiedziałaś że to jedyne co mogę powołać do istnienia
za przyzwoleniem ręki nieboskiej każącej
miłować półgębkiem bez fizycznej wymiany spostrzeżeń
na widok publiczny wywlec zadrapania na udzie
trudniej ze szkodą dla ludzkich gąsienic przepoczwarzonych
pewnej jesiennej zawieruchy gdy nam jeszcze nie było wolno
tylko gdzieś po ciemku pokątnie
w pozwijanej pościeli więzić reprodukcję
nie nasz kubek ostudzonej herbaty
nie nasze pole do popisu przypadkiem
czy nawet chęcią nie dasz ciała
bez owada nie zawierzysz żadnemu z moich przedsionków sercowych
wtorek, 31 października 2017
861. Boske ta arnia mou
uprawiając na modłę Demeter rzadką odmianę pszenicy
do podstarzałej wdowy po zdobywcy wysp południowych:
jak za wiosny zbieraliśmy z tatą jagody
było cię starczało do późnych godzin nocnych
na karmienie w zaciszu izby najmłodszej Aleksandry
za babci była z pieczystym wszystko było
przyciąganiem sklepień niebieskich zamykaniem przestrzeni śródziemnych
płaczem to posól żeby chociaż smakowało
koniuszkiem palca szczyptą wygórowanej zapłaty
za światło słoneczne i wodę u źródeł Nilu w odcieniach czerwonych
sobota, 28 października 2017
860. Awa szykuje się na spotkanie
się złożyło że jesteś jedyną zrodzoną poza łonem
koniczyną nieparzyście fortunną kołem toczoną
piątym za dużo powiedzianym
na wieczorze kawalerskim ktoś pozaplatał warkocze
z twoich trzech listków ułożył sobie senność
na melatoninne podróże podszyte skrupulatną
analizą botaniczną przygotował białe noce
mleczne szlaki skupione w mikrokosmiczne
lustro wroga brzydkich genów nie zawstydzaj
komplementem do którego się nie przyznasz
przy następnym zetknięciu czule obróć w proch
łąki na niebie się kończące niech kiełkują w pokolenie
sobota, 21 października 2017
859. Alfabet delfina
niepodobne - karmisz płuca palonym plastikiem,
inicjujesz graffiti na zeszycie w kratkę
podczas godziny wychowawczej, gdy trzeba było
obsmarować ławkę, dać się poznać w odcieniach
tęczowych. Edukacja w zakresie gry na nerwach
lubi być tłumaczona nową kategorią diagnozy
zjawisk szargających struny głosowe: pańskie dziecko
odbiera komunikat wyrażony wyłącznie alfabetem delfina,
co nie mieści się w krzywiznach. Lecz zanim przekonasz się,
czy jego Słoneczniki wpiszą się w kanon, przypomnij sobie
niedoszłą Spartankę, słabowitą matkę
aktorki teatru antycznego.
piątek, 20 października 2017
858. Ubezdźwięcznienie
kostiumu ciała wyznacza mi krzywiznę
nieodwidzeń. Malował go lewą ręką
chłopiec w oknie, mógł być nasz
portret w portfelu sąsiada.
Ona - prześwietla skórę, by dostrzec
detal kości ponętnie układającej się pod
palcem serdecznym. Giętka łodyga kłuje
komarzycą - im młodszy tym starszy
rezonans pod lewą piersią.
Pociąg o trzeciej nad ranem podyktował mi bezsenność.
piątek, 13 października 2017
857. W piątek trzynastego potknęłam się o kalendarz,
by nie zleciał się rój obiektywnych owocówek
canonicznie przyporządkowanych do pięciokresek spod tynku
wydrapanych paznokciem, nim obgryzłam narzędzie oczekiwań
na szczęk kluczy, zatopienie w dziurce zgodnie z przeznaczeniem,
fatum ateisty, tymczasem wierzę
w Eden dnia piątego, gdy pod makijażem nie mieszkał
młodociany przestępca, nie czynił sobie ziemi poddanej
niedziela, 8 października 2017
856. Cóżeś ty za pani
przedwczesne krwawienie przeźroczysto wypłukuje łupież
okupantów myśli farbowany blond
zbyt świadomych na stereotyp, co uwalnia reakcję
nieopancerzonych żółwi ślimaczych tankowców
podatnych na ostrzał następców Krzysztofa Kamila
z głową pod parasolem, a utonął Pałacyk Michlera
gdzie chowałam kobietę, świeżą
wiązankę gałązek, gotową na obowiązek
wysiadywania przyszłości - taką się szanuje
lecz zanim wyda z siebie gatunek
będzie machać, aż nie odleci
odnajdzie w sobie kurę, której daleko do korony
ślepej pień wznosi się ponad Wieżę Babel
czwartek, 28 września 2017
855. Spoiler
od dna czajnika głucho prababka
chórkiem dla "What I've Done"
i "Black Hole Sun".
Tłucze w plastikowe szkło
metalową kostką sześć oczek na pończochę,
od strony podwórza wyje kundlem
sąsiadki z minus czwartego piętra,
emerytowanej psorki z matmy, niech jej będzie policzone
wedle własnych ocen. W dzień zapowiadanej apokalipsy
czyniła pomiary na obwód kropli herbaty
wypoconej przez kubek, pośpiech dyktowała grawitacja
deszczom liściom kosmonautycznym przeniewiercom
skiszonym we własnym pomyślunku.
.
.
.
.
.
.
.
Gdyby nie smycz,
pewnie szybciej uciekłoby z nich powietrze.
poniedziałek, 25 września 2017
854. Notatka z nocy: Studium rodzaju żeńskiego
poszukiwaną komarzycę,
nieobjętą protektoratem WWF-u
czy Międzynarodowej Rady Kobiet.
Krewka piszczka na symbiozę nie przystała,
matkowała lepiej niż niejedna na zwolnieniu
w bólach rodząca pięćset
powodów wgryzania się w żyłę,
gdzie płynie już matka, babka,
trochę dziadka - niech sobie lepi
z piasku chłopca na swój obraz i podobieństwo,
kapłana w świątyni czterech ścian mojego ciała,
varium et mutabile semper rozkruszona z niedopałków
pod stopą rozmiar 45 jeszcze drgnie skrzydełko.
Zaciągnie się malarią, nim pierwsza rzucę w nią kamieniem.
niedziela, 24 września 2017
853. Głowienie
niespełnionych obietnic. Łysienie to
pierwsza oznaka demencji, więc napisy na czole
powinny mieć formę treningu
przed sprawdzianem z geometrii
przestrzennej półkuli zaocznej
studiowanej dziennie. Weekend jest od awarii systemu,
a zdarza się średnio pięć razy na dobę,
bez przerwy na nocny ustęp, gdy nie możesz przypomnieć sobie,
gdzie byłaś poprzedniej nocy. To mogła być randka z lunatykiem,
powidok pozostał jeszcze na lustrze,
zasłaniając szminkę - jedyny dowód na to, że
kiedyś warkocz sięgał do pasa.
852. Freedom is our religion
GPSu, niech palec boski prowadzi twoje
udręczone tempem ruchomych schodów
nie sięga po pieniążek, choć niejeden pomyślał,
na carskie wrota, to co za nimi nie mieści mu się
jakiemu poddała się cała znana mi kultura przechodzenia w tryb
za plecy i kolana, błogosławiące
w imię ojca syna ducha podszyte historią współczesną
piątek, 15 września 2017
851. Nieskończoność wertykalna
Osiemnasty dał nam kosza,
ciągnął się od osiemnastki do osiemnastki,
kobiety tylko na papierze,
od dwudziestego ósmego prawowitej
matki Joanny Kulmowej.
W trzydziestym ósmym wdech przed kichnięciem.
W czterdziestym ósmym zbieranie śliny
na potrzebę wyceny weteranów wojennych.
Pięćdziesiąty ósmy skruszony w popiół i diament,
Dejmek sześćdziesiątego ósmego tylko w popiół.
Siedem osiem jeszcze mógł być moim ojcem.
Osiem osiem nieskończenie zawieszone
między mniejszym większym gorszym.
Dziewięć osiem się zdarzyłam.
Ósmy na dwóch kołach to autopsja
skutków pierwszej komunii. Gdy miałam
osiem lat, wujek Holiday nauczył mnie pływać,
osiem później miałam wybrać, co wykończy mnie
tuż przed podwojoną nieskończonością wertykalną.
Knot dwa siedemnaście rozbiera się w ciepłej atmosferze.
Strach pomyśleć, dokąd pójdziemy po ciemku, zwłaszcza że
lasy Compiègne dawno wyszły z mody.
czwartek, 14 września 2017
850. Friday sweet Friday
Na bezludnej wyspie korek do Maca.
Amerykanizacja dziewiczych lasów nie w smak Piętaszkowi,
więc obchodzi się, oblizując podniebienie
pośrodku skrzyżowania. Trącam go w ramię zderzakiem,
a gdy pyta, od kiedy pierwszeństwo przypada
zmechanizowanej brygadzie cudzoziemców,
wytykam mu kolor oczu (bo o naskórku
wspomnieć nie wypada) i biorę za przykład
młode dziki, które przeszły mi wczoraj przez zebrę,
bo to znany im cyrk. O warcholstwie nie ma mowy,
więc po tym, jak pozbierasz z pobocza wszystkie
bratki i siostry, pomódl się do starego Benamuki,
by zstąpił ze swoich wysokości, narodził się
z panny dziewicy, a potem umarł
w dniu twojego oświecenia.
W weekend wzrośnie natężenie ruchu.
849. Dystopia
groupie szofer ma napęd na cztery koła,
więc obraca swoją lady monster truck
wedle uznania, ptasie mleczka w smaku
białe w środku, czarne tylko na zewnątrz
zlizuje spod ubrania, taki mu funduje lot
zbytnie dociekanie istoty rzeczy.
W przednią szybę stuka mucha
wybija wymuszony rytm, więc nie uchylaj okna,
nie psuj syzyfówce zabawy
w bzyku bzyk. Znasz to z tylnego siedzenia,
poznałeś się na Baśce, nim wylądowała na drzewie,
do którego przywiązany dziad do dziś skanduje:
środa, 13 września 2017
848. Reżim wypróżniony
na szydełku wydziergany mem
starannie straszy - wielki brat patrzy
okiem spod soczewki ślepy dziad
młodszy bliźniak nadzianego, ten marnotrawny
kiedy by nie przyszedł ciele skraca się o głowę
w zamian za opowieść
o tym, jak wydymali przed burdelem
to się chwali się wymusza dobry manier
zgodny z programem
jego pleśnią na suficie TV
pozwól, dziadku, że odetnę kabel
i podłączę kroplówkę
na szkodę komórek sprzed elektrorewolucji
w żyłach płyną jeszcze międzynarodówką
tym się pocisz to spłukują przed wypchaniem
wypatroszeniem szpaków ćwierkających
wciąż ten sam tren niemożności
pożegnania reglamentacji
bój to był ostatni
starzy mają wszystko gdzieś
wtorek, 12 września 2017
847. Gorzki erotyk
plastrem miodu zdzieranym przy żądleniu
pożądań uczulonych na ślinę
spod twojego języka
gramatycznie składnego, choć brak w nim
naturalnych roszad miękkich odgłosek
biegniesz przez wschód porozumienia
do mężczyzny co najmniej pół dnia
a ja czekam, po drugiej stronie
sennej dawki zbudzeń
(ć ń ma...)
woła brak nieborak pod przykrywką pościeli
poniedziałek, 11 września 2017
846. Cacanka
choć tron znajduje się na drugim końcu
gdzie Jasiek ze świtą kradł dziewczynom ploteczki
łamał na większe mniejsze pół dzielił między siebie
cellulit Marysi odbił się białym snem na pościeli
spłynął wraz z krwistym policzkiem
jeszcze czuje w stopach, pięta palce idą go
spocone flirtem. wpierw jednak bierze prysznic
obiecał tylko w myślach, więc zatacza łuk
wokół brzydkich ud, po raz kolejny
pomarańczę na dobranoc pocałuje cacanka
czwartek, 7 września 2017
845. Guzik wesz
lewą wysypkę brzydką na dekolcie
w odcisku naszyjnika bliżej sedna
tam gdzie mieszkam nie wychylam nosa
widzieli pierwsi i ostatni przy przeszczepie
przeprowadzce do M panie świeć nad jej duszą
bezdomną, niech widzi nocą jak zdzieram
tkankę z jej ścianek przy każdym niedotlenieniu
każdym nadwerężeniu bordo strun
lub zerwaniu na życzenie, co ty wiesz
o instrumentalnej regule dziedziczenia
czwartek, 31 sierpnia 2017
844. Gotham jak każde inne
tuszu w drukarce, ratujemy się przebieranką
w pudełkach bez okienka chowamy mutacje
stare dobrze znane niewarte wykrzyknika w dymku
a jednak czytelne wolne od 2D
nie te z wybuchem, czego po prawdzie nie szkoda
zważywszy na tempo, z jakim odnawia się
dziurawe drogi szemrane dzielnice
bez kostiumu też można, wystarczy nie zważać na rozmach
środa, 30 sierpnia 2017
843. Społem
tyczy się Ciebie pokolenia pra i potomne
sekundę temu umarł człowiek
rozbił się o ścianę, za nią puste stronice
bez punktu zaczepienia, bezpiecznie odtransportowany
w skafandrze zamiast skóry, już nie nazwiesz go alfabetem
tymczasem trzymasz się literka po literce
kilka Ci się należy kilka ktoś zawłaszczył
order alfa dla pierwszego, który złapał haczyk
starannie obliczonej ilości kombinacji
szansa że będziesz dziewczynką chłopcem
biały czarny żółty przeźroczysty
swędzi pod włosami daje pole do popisu
klasyfikacja to właściwa część scenariusza
ta tłustym drukiem czcionką pochyłą
jedno spojrzenie wystarczy, by poznać swoje miejsce
przeskakiwać nie wypada. wnet wyłapie cię
korektor z batem, przekora zachęci do słowotwórstwa
przeprogramowania na akcję reakcję
w nowym słowniku będą łączyć się dowolnie
wyrazów nie braknie, zasiejemy podlejemy glebę
niech kiełkują w nowe frazy, niech żyją
związkami zgody w zdaniach wielokrotnie złożonych
842. Że cię nie opuszczę do jutra
łyżeczka melodramatu ma w sobie nutkę goryczy
tuż przy zwężeniu, gdzie pierwszy dociera koniuszek języka
z niego słodkie słówko zawróciło i blokuje mi przełyk
próbuję przetkać wskazującym, szarpię spust pod kciukiem
mimo braku naboju, dłubię z chirurgiczną fantazją
już wiem, gdzie podziewały się te dawno zapomniane
listy bez znaczka, bo kosztował reputację
kroplę sentymentu więżę w oku dla świętego spokoju
w razie czego nie jem nie oddycham
niedrożność wytłumaczę zgagą piekącym niewysłowieniem
niech od środka grzeje próchno narzędzie nierządu
nierzędzie narządu zardzewiałe od potu
jak długo grzebałam, tak do dziś nie natknęłam się
na złośnika piromana, tego co szepce namiętność
przyjemną, bo ciepłą, tyle że co dzień inną
wtorek, 29 sierpnia 2017
841. Przesłuchanie Sørensena
za odczyn obojętny obrywam nie po raz pierwszy
za wodę i krew, gdy złamali w czułym miejscu
wypłynęłam zasadowo, w świetnym stylu
jak to mówią potomni, wtedy miało się zaledwie
na końcu języka kwaśną ripostę, w oczach szczypiącą najdotkliwiej
przy obserwacji zaczynu. w wysokiej temperaturze
można mnie ulepić, choć to roztwór z natury niespójny
840. Mrowienie gdzie każdy musi
w kotkach za uszami pchła, pod sercem nosi dżumę
szepnęła mi równowagę w przyrodzie
ze śladem zegarka na nadgarstku zapoznała się zawczasu
jeszcze w podstawówce, nim ukradli
za pocałunek pięści. łaskotała, gdy myślałam
to ten rodzaj miłości, swędziało przy pierwszej gorączce
już gdzieś głębiej, gdzie wstydziłam się powiedzieć
zbyt intymne na prawdę i wyzwanie
chowane pod rękawem, odkąd nie powiedział, że też to czuje
do dziś mam stygmat, w szkatułce pod skórą na pamiątkę
sekundy na celowniku, od tamtej chwili głowa do odstrzału
reszta pod ubraniem, uniknie zdemaskowania
dawno obeschła, niepodlewana w czasie
największych upałów podatności na epidemię
klimat sprzyja plażowiczom, pozwala zapomnieć
o pudełku bez czekoladek, tych spartaczonych już na wstępie
wtorek, 22 sierpnia 2017
839. Najęty jak najęty
838. Którzy nie widzieli
niedziela, 20 sierpnia 2017
837. Natura nie znosi próżni
836. Dojrzewa w tobie człowiek
tam pod spodem wciąż ma twarz, choć mało kto widział
skupiony na nieuwadze. sąd nie wchodził w rachubę
na banicję skazywał samozwaniec, kto był winny
pierwszy rzucał kamień. teraz jest trudniej
plucie podchodzi pod samozapłon, trzeba delikatnie
doić gdy nie patrzy, a jeśli pyta (bo już coś niecoś
z tego trzyma pod kluczem) wykazać zyski ze sprzedaży
wsunąć grosz do kieszeni, resztę w obieg
taniec więcej więcej więcej
skok, piruet, a miało być statecznie
piątek, 18 sierpnia 2017
835. Nad morzem mgły
dziecięcą wizję, niebezpiecznie dojrzewającą
w kontekście drzewa poznania
niewiadoma smakuje do momentu skosztowania
sekundę przed uniesieniem, później napięcie opada
rozmywa się, tonie w niej ziemia matek ojców
jeszcze ratuje się skała, tak, to dłoń pożegnalna
walczy z falą, milczę więc słyszę
ostatnie westchnienie drganie strun głosowych
kiedyś stanie na szczycie, pozna ten sam
kłąb myśli sen na jawie, usłyszy samotność
poprosi o zegarek, by uściślić oczekiwanie
czwartek, 17 sierpnia 2017
834. Carpe diem autem memento mori
środa, 16 sierpnia 2017
833. O, ironio [...]
żongluje tym, czego tak nie lubisz, ma tę przewagę
że oddycha pod zamarzniętą wodą, paruje gdy nie patrzysz
spływa solą z oczu, nie znasz imienia
a brzmi ono wielokropek, trójca nie najświętsza
wie o tobie mniej, a jednak czujesz negliż
sztuczkę metafor. pamiętaj, że figurą jest stylistyczną
o zbroi z lodu, kruchą czyni go misja
płomiennych przemówień, ma zadatki na krytyka
z wymówką, że tak naprawdę to niezbyt serio
nie znajdą go w ciemnym zaułku, wszak pija
kawę gorzką słodzoną, najlepszy lek na natchnienia
wtorek, 15 sierpnia 2017
832. O wojnie naszej pod wysokościami
z lubością rzucam skórkę od banana
kradnę pocałunek uwiędłego
już w porze śniadania narcyza na zwolnieniu
od symbiozy, byłam w każdej tafli wody
aż zamknął się w sobie, ego zwinęło liście
już nie zakiełkuje, wstyd pokazać twarz bez filtrów
tarczy przeciw banicji. fotogeniczność trzeba wyhodować
jak i orientację - czas wertykalnej nie ma terminu ważności
ktoś przeważa szalę, niech żyją lżejsi
o pierwiastek (sic!) spirytualny
831. Valar dohaeris
wierzę, siedzę i czekam, popcorn zaraz się skończy
a szykuje się seans, w drugim pokoju szczeka dziecko
nie moje, Piotruś Pani jeszcze ssie smoczek
piąty dzień, babcia spóźnia się ze zmartwychwstaniem
zapuszczam korzenie, jak przystało na kwiat
różę dziejów, w pilocie wyczerpała się bateria
nie płacę za prąd, wszak już zmierzcha, bez słońca
sucha i krucha, wyostrzam kolce zmysłów
zamiast jeźdźca widzę ptasie klucze
ciekawe, które drzwi otwiera współzależność
830. Króliczek doświadczony
chowany pod poduszką na specjalne okazje
od snu do snu tasowanie poza kontrolą
bo tylko w tej karciance zdradzę namiętność
udrożnię gardło, niech śpiewa szczerą modlitwę
nie do rymu, zgodnie z nową regułą
klecenia poezji, chwytam zachód
zmierzch Impresji, chwila na uśpienie
choć woda jest głęboka, łódź utknęła gdzieś pośrodku
mam marzenie, retorykę wyssałam z małego palca
znam odpowiedź - to ta szuflada, do której
zwykle nie ma dostępu, opróżniam ją dość nieporadnie
bez okularów nie odczytam, nie trzeba
już dryfuję po zatoce, obcuję z żywiołem
kocham jego krople, niech podrażni suche fakty
nie wstydzę się dna, powietrze jest dla słabych
w końcu wypływam - to nie ten rodzaj przebudzenia
sobota, 12 sierpnia 2017
829. Credo
albowiem ziemia lekką mu będzie
wróci o świcie, jak to obiecał
hipis antyku, poeta wyklęty
choć nie tak trudny. wiem, bo słuchałam
wtedy na górze, łyknęłam ascezę jednym wdechem
do zakrztuszenia, sekunda zawahania
przed zmianą stanu skupienia, lecz miałam jeszcze poczekać
widzieć, jak płynnie przenika, bo pozbył się okrycia
szytego z tkanek, przewodnika nerwów
od tamtej pory trudno spamiętać
jak dotykał słowem, podsuwał ciąg dalszy
scenariusza historii o pewnym miejscu
znanym każdemu, to jedyny dostępny seans
koniec przewidziało dziecko, już wtedy, gdy spytało
dokąd tatuś poszedł z tą obcą kobietą
zesłane na margines, z gębą na kłódkę
byłoby z niego coś, tymczasem trzyma się z daleka
kiedyś obudzi się bez wyrzutów sumienia
wiedziało co napisać, wtedy na górze
siedziało u Jego stóp, wena przyszła mimowolnie
piątek, 11 sierpnia 2017
828. Przenikanie pod jednym dachem
czuć przy uścisku, na pełnych obrotach
lepiłeś sobie gardło, teraz szczeka jak najęte
na każde moje
skomleć też trzeba umieć
gęsto, lepko, po niespełnionych spod poduszki
cielesnych obietnicach, miałam pachnieć mięsem
a zawiodłam w przedsmakach. rano pieniążek
jak za przysługę, kup sobie w końcu
suszarkę do łez, choć i tak wiedzą
mają nas za seans, komórka społeczna
podsłuchiwana rozmowa telefoniczna
chyba dla pocieszenia, wszak za ścianą żyje się szeptem
poniedziałek, 7 sierpnia 2017
Skarpeta
„Tu spoczywa Winnetou, wielki czerwonoskóry człowiek”. A gdy kiedyś szczątki ostatniego z Indian zgniją w zaroślach i w wodzie, wtedy szlachetnie myślące i czujące pokolenie stanie przed sawannami i górami Zachodu i zawoła: „Tu spoczywa czerwona rasa; nie stała się ona wielką, gdyż nie dano jej osiągnąć wielkości.”[1]